niedziela, 16 stycznia 2011

Sycić czy nie sycić?

Miód pitny możemy wykonać jako sycony lub nie sycony (zwany też przaśnym).
Sycony, to taki miód, do którego przygotowaną brzeczkę (mieszaninę wody z miodem) zagotujemy. Natomiast miód nie sycony (zwany też przaśnym) sporządza się rozpuszczając miód w zimnej lub tylko lekko podgrzanej wodzie (do 40 stopni C).

Sycić, czy nie sycić? Ot, pytanie iście szekspirowskie w samej rzeczy.

W czasie sycenia (gotowania) tracimy dużo lotnych substancji aromatycznych oraz niszczymy większość witamin i wartościowych związków zawartych w miodzie, ale za to pozbywamy się z niego białka oraz pasożytów i drobnoustrojów tam występujących co z kolei ułatwia klarowanie się miodu i zapobiega przykrym niespodziankom w czasie fermentacji i dojrzewania. Warzenie brzeczki powoduje zmianę koloru miodu na ciemniejszy, tym bardziej im dłużej gotujemy oraz wpływa pozytywnie na smak, który szybciej się harmonizuje.

Do przygotowania miodów nie syconych poleca się miód o intensywnym aromacie i smaku, którego szkoda byłoby utracić w czasie sycenia. Nie poddając go procesowi gotowania zachowujemy wszystkie zawarte w nim witaminy, białko i lotne substancje aromatyczne. Smak miodu pitnego nie syconego jest bardziej wytrawny.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że miód nie sycony jest zdrowszy, zachowuje więcej wartościowych substancji. Jest za to trudniejszy do uzyskania  w odpowiedniej jakości. Nieprzewidziane zdarzenia mogące się przytrafić podczas fermentacji mogą zniweczyć cały trud włożony w przygotowanie i długie oczekiwanie na efekt końcowy.
Miód sycony, z pozoru łatwiejszy do przygotowania, pozbawiony jest za to tych wszystkich wartości smakowych i aromatycznych, które czynią „przaśniaka” wyjątkowym.
Zatem, sycić, czy nie sycić? Odpowiedzcie sami, wedle upodobań i uznania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz