sobota, 29 stycznia 2011

Rysownicy

Nawiązując do poprzedniego postu o gospodarstwie „Sądecki Bartnik” chciałbym jeszcze rozwinąć wątek, w którym wspomniałem o odwiedzających to miejsce artystach. Przez dwa lata z rzędu przyjeżdżali tam na plenery rysownicy satyrycy. Jednym z efektów ich pobytu jest limitowana seria miodów "Grunwald na wesoło" (trójniaki) z etykietą wykorzystującą rysunek znakomitego artysty Sławka Łuczyńskiego. Trunki takie były m.in. nagrodami w konkursie organizowanym przez SPAK w 2010 r.
Natomiast Mirosław Kuźma, również świetny rysownik, zaprojektował specjalną, unikatową etykietę dla wytwarzanych tam miodów.

Sławek Łuczyński prezentuje butelkę z etykietę wykorzystującą jego rysunek. W tle ilustracja z etykiety.

środa, 19 stycznia 2011

Gospodarstwo Pasieczne "Sądecki Bartnik"

”Sądecki Bartnik” jest spełnieniem pasji, fascynacji życiem pszczół oraz aspiracji zawodowych Anny i Janusza Kasztelewiczów. Rodzinna firma została założona w 1973 r. w Stróżach k/Grybowa. Tak o  sobie i swojej firmie piszą jej właściciele.

Sądecki bartnik w Stróżach to urocze miejsce. Przede wszystkim, to firma produkująca miód pszczeli i wszelkie produkty jemu pochodne. Wyrabiany jest tu również wyborny miód pitny.  Nieopodal znajduje się dom gościnny „U babci Marysi”. Tuż obok muzeum pszczelarstwa z ciekawa kolekcją uli i nie tylko. Częstymi gośćmi są tu artyści. Przyjeżdżają m.in. rzeźbiarze na coroczne plenery. Gościli też rysownicy satyrycy. Efekty prac jednych i drugich można podziwiać na miejscu.

Dom gościnny „U babci Marysi”
Urządzono go w stylu retro z oryginalnymi, odrestaurowanymi meblami. Przywodzi na myśl atmosferę polskiego dworku szlacheckiego. Przytulne pokoiki, w których można miło spędzić weekend, albo i dłużej. Obiekt wyposażony jest w wiele współczesnych udogodnień, takich jak klimatyzacja czy dostęp do Internetu. Jedzenie... rewelacja.
Restauracja "Bartnicka Chata"

Muzeum pszczelarstwa
 Muzeum pszczelarstwa
Muzeum Pszczelarstwa w Stróżach istnieje od 1977 roku. Cel tej inicjatywy, zrodzonej w dużej mierze z pasji pszczelarstwa, był jasno wytyczony - promować tę mało znaną dziedzinę wiedzy w sposób przystępny i atrakcyjny nawet wśród tych, którzy o pszczołach wiedzą tylko tyle, że robią one miód.
W maju 2000 roku, gospodarze zakupili od znanego krakowskiego pszczelarza Bogdana Szymusika kolekcję uli, która stała się podstawą dzisiejszej ekspozycji muzealnej.
Przy muzeum znajduje się klimatyczny sklepik, gdzie można (trzeba!!!) nabyć małe co nieco.

Sklepik przy muzeum pszczelarstwa (zdjecia pochodzą ze strony www.bartnik.pl)

Nas najbardziej oczywiście zainteresowały miody pitne. Na półkach znajdziecie więc:

Miody pitne – półtoraki

CHROBRY w butelce   
JADWIGA  w oplocie
GRONOWY w kamionce

Miody pitne – dwójniaki

BARTNIK w butelce
MAĆKO w butelce i kamionce
"AM" w kamionce
KORONNY w kamionce
MALINIAK  w kamionce

Miody pitne – trójniaki

KOZACKI w butelce
RYCERSKI w butelce
LITEWSKI w butelce i kamionce
KAMIAŃSKI w butelce
TRYBUNALSKI  w butelce i kamionce
KAPUCYN w butelce

Więcej informacji o firmie „Sądecki Bartnik” i jej ofercie znajdziecie na stronie http://www.bartnik.pl/

niedziela, 16 stycznia 2011

Sycić czy nie sycić?

Miód pitny możemy wykonać jako sycony lub nie sycony (zwany też przaśnym).
Sycony, to taki miód, do którego przygotowaną brzeczkę (mieszaninę wody z miodem) zagotujemy. Natomiast miód nie sycony (zwany też przaśnym) sporządza się rozpuszczając miód w zimnej lub tylko lekko podgrzanej wodzie (do 40 stopni C).

Sycić, czy nie sycić? Ot, pytanie iście szekspirowskie w samej rzeczy.

W czasie sycenia (gotowania) tracimy dużo lotnych substancji aromatycznych oraz niszczymy większość witamin i wartościowych związków zawartych w miodzie, ale za to pozbywamy się z niego białka oraz pasożytów i drobnoustrojów tam występujących co z kolei ułatwia klarowanie się miodu i zapobiega przykrym niespodziankom w czasie fermentacji i dojrzewania. Warzenie brzeczki powoduje zmianę koloru miodu na ciemniejszy, tym bardziej im dłużej gotujemy oraz wpływa pozytywnie na smak, który szybciej się harmonizuje.

Do przygotowania miodów nie syconych poleca się miód o intensywnym aromacie i smaku, którego szkoda byłoby utracić w czasie sycenia. Nie poddając go procesowi gotowania zachowujemy wszystkie zawarte w nim witaminy, białko i lotne substancje aromatyczne. Smak miodu pitnego nie syconego jest bardziej wytrawny.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że miód nie sycony jest zdrowszy, zachowuje więcej wartościowych substancji. Jest za to trudniejszy do uzyskania  w odpowiedniej jakości. Nieprzewidziane zdarzenia mogące się przytrafić podczas fermentacji mogą zniweczyć cały trud włożony w przygotowanie i długie oczekiwanie na efekt końcowy.
Miód sycony, z pozoru łatwiejszy do przygotowania, pozbawiony jest za to tych wszystkich wartości smakowych i aromatycznych, które czynią „przaśniaka” wyjątkowym.
Zatem, sycić, czy nie sycić? Odpowiedzcie sami, wedle upodobań i uznania.

czwartek, 13 stycznia 2011

Jak sporządzić miód pitny?

Ten trunek o wielowiekowej tradycji można z powodzeniem zrobić domowym sposobem. Oprócz miodu i wody potrzebne będą drożdże miodowe (np. takie jak na zdjęciu poniżej) lub drożdże winne używane do wyrobu mocnych win typu malaga, madera, tokaj czy portwein, ale z braku takich dopuszczalne jest użycie drożdży winnych uniwersalnych, dostępnych w handlu.
Dodatkowo niezbędne będą jeszcze: kwasek cytrynowy i pożywka dla drożdży (fosforan amonu). Kupuje się ją wraz z drożdżami.
Przedstawiony poniżej przepis podaje sposób przygotowania miodu syconego – powstałego z fermentacji gotowanego miodu z wodą.
Domowy wyrób miodu pitnego przebiega w czterech etapach. Najpierw musimy przygotować matkę drożdżową, następnie tzw. brzeczkę, czyli roztwór miodu i wody, który po przegotowaniu poddaje się fermentacji, a następnie dojrzewaniu.

ETAP I:

Szklankę przegotowanej, ostudzonej wody wlewamy do półtoralitrowej butelki i wsypujemy paczkę drożdży miodowych (lub winnych). Zatykamy korkiem z waty i odstawiamy w ciepłym miejscu do następnego dnia. Wtedy dodajemy łyżeczkę cukru i znów odstawiamy. Po 3-4 dniach pojawi się piana świadcząca o początku fermentacji. Zawartość butelki przelewamy do większej, dolewamy pół litra przegotowanego i ostudzonego roztworu miodu (proporcje zależne od tego, jaki typ miodu chcemy uzyskać). Obfita piana, która powinna się pojawić następnego dnia, świadczy o prawidłowej fermentacji. Otrzymaną matką możemy zaszczepić nawet 25 l brzeczki.

ETAP II:
Miód pszczeli ważymy i rozpuszczamy w letniej wodzie w proporcjach zależnych od typu miodu pitnego, jaki chcemy uzyskać. Poniżej podaję proporcje na 10 l brzeczki miodowej.

czwórniak: 2,5 l miodu+ 7,5 l wody + 4,5 g pożywki dla drożdży + 20 g kwasku cytrynowego

trójniak: 3,3 l  miodu + 6,7 l wody + 4,0 g pożywki dla drożdży + 25 g ; kwasku cytrynowego

dwójniak..: 5,0 l miodu + 5,0 l wody + 3,5 g pożywki dla drożdży + 30 g kwasku cytrynowego

półtorak...: 6,6 l miodu + 3,4 l wody + 3,0 g pożywki dla drożdży + 35 g kwasku cytrynowego

Miód płynny mierzymy w litrach, miód skrystalizowany – w kilogramach (1 litr miodu to 1,4 kg). Otrzymany roztwór gotujemy w dużym garnku, uważając, by nie wykipiał. Po pół godzinie należy uzupełnić odparowana wodę. Pianę, która pojawi się na brzeczce, zbieramy łyżką cedzakową. Brzeczkę po przegotowaniu należy ostudzić pod przykryciem.

ETAP III:
Ostudzoną brzeczkę wlewamy do gąsiorka, dodajemy pożywkę dla drożdży (w ilościach podanych przy opisie pierwszego etapu) i trochę kwasku cytrynowego z woda i matkę drożdżową. Objętość matki drożdżowej wchodzi w skład objętości wody podanej w przepisie.  Gąsior zamykamy korkiem z rurką fermentacyjną i odstawiamy w miejsce, gdzie możemy utrzymać temperaturę mniej więcej 18 stopni Celsjusza.

ETAP IV:
Burzliwa fermentacja utrzymuje się przez około dwa tygodni. Następnie piana zanika i następuje fermentacja cicha (5-6 tygodni). Po tym czasie za pomocą wężyka ściągamy płyn do innego, czystego gąsiorka i ponownie zakładamy korek z rurką fermentacyjną. Przechowujemy w chłodnym miejscu (10-15 stopni Celsjusza) przez kilka do kilkunastu miesięcy (w zależności od typu miodu pitnego).

czwórniak - 1 rok
trójniak - 2 lata
dwójniak - 5 lat
półtorak - 10 lat

Ściąganie płynu znad osadu można powtórzyć, wtedy napój będzie klarowniejszy.

Gotowy miód pitny, jeśli po dwóch dniach w temperaturze pokojowej nie mętnieje, można butelkować. Dla lepszego przechowywania butelek stosuje się też pasteryzację, ale znawcy uważają, że niepasteryzowany miód pitny im jest starszy, tym smaczniejszy.

niedziela, 9 stycznia 2011

Sycenia miodu recepta

Sycenia miodu recepta Pana Zagłoby,
wierszowana, aby i niepiśmienna czeladź łacniej ją zapamiętać mogła.


Najsłynnijszy odtwórca roli Jana Onufrego Zagłoby - Mieczysław Pawlikowski w filmie "Pan Wołodyjowski" Jerzego Hoffmana (1969 r.)

Aby sycenia miodu sztuka nie zginęła, posłuchajże Zagłoby i weź się do dzieła.
Jest zacny kapucyński miód, jest bernardyński,
których recept sekretnych strzegą ojcaszkowie, jako źrenicy oka.
(...)
Jest miód szlachecki, dębniak. Trójniaczek, czwórniaczek.
To pospólstwo miodowe niech spija szaraczek.
Nie powiem, niezły bywa miód ruski, litewski,
ale godny Zagłoby tylko miód królewski:
najzacniejszy półtorak!
Miodowej patoki półtora części weź,
część jedną zaś źródlanej wody albo czystej studziennej,
Bo najczystszej wody używaj, warząc piwa albo sycąc miody!
(...)
Najsampierw zmieszaj wodę z miodem podgrzewając,
potem zaś, jak już kipi, dobrze uważając.

Że miód zazwyczaj kipiąc pieni się i burzy,
to weź do gotowania brzeczki garniec duży,
najlepiej pobielany, i niechaj pomieści
dwa razy tyle cieczy, co gotujesz brzeczki.
Pianę, to jest barwicę, zbierz łyżką drewnianą,
lepiej, jak masz takową, złotą, dziurkowaną.
Gotuj miód dwie kwatery. Gdy szumieć przestanie,
Dodaj soku z cytryny z wodą gotowaną,
by dopełnić co z parą ujść z brzeczki zdążyło.
Tak zgotowaną brzeczkę przelej do balona,
gdzie przez zatyczkę z korka rurka przewleczona,
szklana, sztucznie wygięta. Z czasem, z gulgotaniem,
będzie się brzeczka burzyć. Skończy się fermentacyja,
lej miód do dębowej beczki z fuzlem po węgrzynie.
Dobrze zaszpuntuj, niechaj ci nie zginie
choćby i jedna kropla wybornego trunku,
który cię będzie pocieszał w frasunku,
a w uciesze podejmiesz nim znaczniejszych gości.
Lecz odczekaj lat dziesięć, by nabrał zacności.

czwartek, 6 stycznia 2011

Miód z zamku Drahim

Jeśli los rzuci Was w okolice Drawska Pomorskiego, koniecznie zajrzyjcie do zamku Drahim. Ruiny warowni templariuszy położone są na przesmyku między jeziorami Drawsko i Żerdno, we wsi Stare Drawsko (gmina Czapllinek).. Zaglądając do środka przeniesiecie się o kilkaset lat do odległych czasów wieków średnich. Zwiedzać zamek można go przez cały rok codziennie od 9 do 18. O jego historii przeczytacie na http://www.drahim.pl/




Ruiny zamku Drahim

Za murami zamku Drahim
(zdjęcia ze strony http://www.drahim.pl/)

Będąc na miejscu zapytajcie o tamtejszy miód sycony przez załogę. Nie jest to wyrafinowany trunek. Raczej bliższy temu co zapewne pito przed wiekami. Warto spróbować, bo miody dostępne w sklepach znacznie różnią się od tych, sporządzanych przez lokalnych miodowarów.


wtorek, 4 stycznia 2011

Zacznijmy systematyzować

„ Miód pitny jest to napój alkoholowy, o charakterze zbliżonym do wina, uzyskany w drodze fermentacji alkoholowej rozcieńczonego woda miodu pszczelego, czyli tzw. brzeczki miodowej. Brzeczka miodowa powinna zawierać tylko miód i wodę. Może być również zaprawiana dodatkowo chmielem, korzeniami, ziołami lub sokami owocowymi dając miody najróżniejszych gatunków i typów.”
- tak określił miody pitne wielki ich znawca i propagator profesor Jan Cieślak.

W zależności od sposobu przygotowania brzeczki miodowej, miody dzielimy na:
NIESYCONE - miód mieszany jest z wodą i fermentowany bez dodatkowych zabiegów takich jak choćby gotowanie.
SYCONE - miód mieszany jest z wodą, a otrzymana brzeczka jest gotowana. Jest to zabieg częściej stosowany, ze względu na to, że proces gotowania niszczy różne szkodliwe drobnoustroje mogące przeszkadzać w fermentacji.

Miody z wytwórni APIS z Lublina


W zależności od proporcji miodu i wody, miody dzielą się na półtoraki (jedna część miodu na pół części wody), dwójniaki (1:1), trójniaki (1:2) etc. Najdłużej fermentują półtoraki i dwójniaki – dlatego są tak cenne. Miody lżejsze (czwórniak czy piątak) po 7-8 miesiącach nadają się do picia.

Do produkcji 10 l miodu pitnego stosuje się następujące proporcje:

czwórniak:
2,5 l miodu + 7,5 l wody (dojrzewa niecały rok)

trójniak: 3,3 l miodu + 6,7 l wody (dojrzewa około dwóch lat)

dwójniak: 5,0 l miodu + 5,0 l wody (dojrzewa pięć lat)

półtorak: 6,6 l miodu + 3,4 l wody (dojrzewa dziesięć lat)

… oczywiście nie tylko sama woda i miód są potrzebna do wytworzenia miodu pitnego, ale o szczegółach innym razem.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Na koniec dnia


Swojski chleb świeżo upieczony przez żonę, garniec przedniego dwójniaka. Czy trzeba czegoś więcej, by miło zakończyć dzień?


sobota, 1 stycznia 2011

Rex Honestus

Miłośnikom miodów nie trzeba polecać tego wybornego trunku. A tym, którzy chcieliby spróbować, ale nie widzą po co sięgnąć, nie polecić będzie wielce nietaktowne.
Kosztowałem ów miód w przyjemnej okoliczności (bo tylko w takich należy go spożywać). Ofiarowany w serdeczności szwagrowi, który nie czekał zbytnio z otwarciem butelki. Wspaniały głęboki aromat, o mocno ziołowej nucie uniósł się zachęcająco, by przejść do dalszych zachwycających wrażeń. Wielce klarowny, o wyrazistej herbacianej barwie, przy pierwszym łyku uwalnia promień gryczanego posmaku.
Jak na półtoraka przystało dość ciężki, więc jedna buteleczka 0,75 w zupełności wystarczy, by miło spędzić kilka chwil w gronie najbliższych.


Producent tak zachwala swój wyrób:
Najwytworniejszy miód pitny, o doskonale zharmonizowanym, ziołowo-korzennym aromacie, wytworzony z najwyższej jakości miodu gryczanego. Produkowany jest w oparciu o tradycyjne receptury. Produkt ten skrywa w swej objętości w 2/3 naturalny miód pszczeli, a w 1/3 inne komponenty niezbędne do jego powstania.

Produkowany przez TiM z Bielska Białej.

Dlaczego pijemy miód?

Germański mit o Miodzie Skaldów opowiada, iż ten, kto się go napił, przejmował mądrość Kwasira, a także zyskiwał panowanie nad magią, szczególnie zaś nad dziewięcioma pieśniami-zaklęciami runicznymi, władającymi całym życiem, począwszy od miłości, a skończywszy na wojnie.
W dzisiejszych czasach dążymy również do opanowania owych czarów, a czynimy to za pomocą miodu syconego sięgając po cząstkę mocy przypisanej Miodowi Skaldów.
Jeśli nie znacie tej opowieści, przeczytajcie koniecznie.


O trunku Skaldmjöd, czyli o Miodie Skaldów

Podczas wielkiej uczty, kiedy to Asowie (germańscy bogowie) zawarli przyjaźń z Wanami (konkurująca nacja germańskich bogów), pogodzeni bogowie napluli do jednego kotła, aby ich los splótł się tak samo, jak zmieszała ślina. Potem ruszyli do zabawy, zasiedli za stołami, zaczęli jeść i pić. Jakież było ich zdziwienie, gdy ciecz w kotle poczęła bulgotać i burzyć się. Bogowie sami o tym nie wiedzieli, ale to właśnie oni, łącząc swą ślinę, skupili w jednym miejscu cała przyrodzoną im mądrość i doświadczenie. Mocą samoistnego zaklęcia powstała ze śliny najmędrsza istota świata – Kwasir, postawny mąż, znający się zarówno na rzemiosłach, jak i rolnictwie, na leczeniu chorób i na ich sprowadzaniu, na rzucaniu czarów i na przeciwdziałaniu im. Bogowie pojęli, że nieświadomi stworzyli kogoś potężniejszego od każdego z nich, toteż wpadli w strach. Okazało się wszakże, iż Kwasir jest tak samo łagodny i sprawiedliwy, jak potężny. Zapragnął ruszyć na ziemię, by nauczyć ludzi swych umiejętności, co bogowie przyjęli z ulgą, pragnęli bowiem jak najszybciej pozbyć się niebezpiecznego gościa.
Kwasir znalazł się zatem pośród ludzi. Wszędzie przyjmowano go z otwartymi ramionami, a on pokazywał, jak przekuwać żelazo, jak splatać sznury, jak oswajać konie, jak obsiewać pola. Ludzie podziwiali Kwasira nie mniej niż bogów. Sława nauczyciela rozprzestrzeniała się szybciej od wszędobylskiego wiatru, każda wioska chciała go gościć. Pogłoski o mądrości niebiańskiego przybysza dotarły nawet do najdalszych zakątków świata.
W jednym z krańców tej krainy żyło dwóch krasnoludów, Fjalar i Galar. Przed laty zostali wypędzeni przez własny ród, gdyż odznaczali się wyjątkowo nieprzyjemnymi charakterami, posuwali się nawet do kradzieży i oszustw. Skazano ich zatem na przebywanie w jaskini posiadającej wyjście tylko na powierzchnie Midgardu (Kraina Ludzi), niepołączonej z krasnoludzkimi kopalniami w Svartalfhein.
Fjalar i Galar usłyszeli o Kwasirze i pozazdrościli mu mądrości. Siedząc w swej jaskini, rozmyślali, jaki torturom należałoby poddać tego samozwańczego nauczyciela, by ukarać go za zdradzenie ludziom sztuki kowalskiej, przekazanej przez bogów tylko krasnoludom.
Zdarzyło się pewnego dnia, że podczas wędrówki Kwasir przechodził obok jaskini Fjalare i Galara. Wtedy to przesiąknięci podłością krasnoludzcy szubrawcy zatłukli go kamieniami na śmierć. Na nic zdała się wiedza i moc Kwasira – zaatakowany znienacka, szybko wyzionął ducha. Oprawcy usiedli na jego ciele i zaczęli się zastanawiać, co by też dalej zrobić. W końcu Galar wpadł na pomysł, by utoczyć świeżej krwi Kwasira i zmieszać go z miodem pitnym, przechowywanym przez nich w wielkim kotle. Może takowy trunek będzie jeszcze lepszy, skoro zawrze w sobie słodycz i moc miodu oraz potęgę mądrości Kwasira. Tak też uczynili, ale ponieważ byli zbyt głupi, by skorzystać z własnego dzieła, odstawili kocioł w kąt i po jakimś czasie zupełnie o nim zapomnieli.
Fjalar i Galar w swej nikczemności dopuścili się również okrutnego zabójstwa małżeństwa olbrzymów. Dowiedział się o tym ich syn, potężny olbrzym Suttung, jeden z najbogatszych i najsilniejszych Tursów (ród olbrzymów) całego Utgardu (Kralina Olbrzymów). Wytropił on krasnoludy i złapawszy ich za gardła, zaczął ściskać tak, że o mało nie wyszły z nich wnętrzności. Niegodziwcy poczęli błagać o zlitowanie, w końcu przypomnieli sobie, iż przecież posiadają niezwykły miód. Zgodnie z przyjętym zwyczajem zaproponowali go olbrzymowi jako główszczyznę, okup za zabójstwo krewnego. Suttung najpierw nie chciał się zgodzić, ale gdy krasnoludy opowiedziały mu, czyja krew wzmocniła ów napój, przemyslał sprawę i wyraził zgodę. Zabrał kocioł i wrócił do domu.
Kiedy olbrzym przybył do swojego dworu w Hrimthursheimie, postanowił ukryć miód. Doskonale zdawał sobie sprawę z jego mocy, choć sam nigdy z niej nie skorzystał. Był wystarczająco potężny – nie musiał ryzykować spożywania trunku zawierającego moc boską, tak przecież wrogą światu olbrzymów. Skoro jednak sam bał się obcej siły, postanowił ją skryć też przed innymi. We wnętrzu góry Hnitbjorg wydrążył komorę, gdzie umieścił miód w trzech naczyniach. Na straży postawił swą dziewiczą córkę, Gunnlödę, Aż po koniec świata miała pilnować pod ziemia cennego skarbu.
Nic jednak nie pragnie tak bardzo zostać odkryte, jak rzecz schowana, szczególnie gdy jest przedmiotem magicznym. Tak się sprawa miała i z owym miodem.

Pewnego dnia Odyn (główny bóg germański) wspiął się na szczyt swej wieży Hildskjalf i spojrzał na świat. Nigdzie nie dostrzegł Kwasira. Nie zmartwiło go to zbytnio, ale zaintrygowało. W końcu od swoich wszędobylskich kruków, Huginna i Muninna, dowiedział się co zaszło. Wtedy zapragnął wejść w posiadanie zaczarowanego miodu.
Przybył do warowni Suttunga, gdzie p od postacią węża wśliznął się do środka komory skrywającej dzbany z miodem. Pojawił się przed Gunnlödą, która zamierzała rozdeptać węża, ale wtedy Odyn zmienił się w urodziwego młodzieńca. Olbrzymka z miejsca się w nim zakochała – nigdy przedtem nie widziała tak przystojnego mężczyzny. W ten sposób Odyn uwiódł Gunnlödę, by pozostawić ją, jak się później okazało, brzemienną. Owocem owej miłości był Bragi, bóg-poeta.
Kiedy już nasycili się miłością, Odyn poprosił Gunnlödę, by mógł spróbować po łyku miodu z każdego z trzech dzbanów. Ukochana zgodziła się, ale tylko po łyku, tak żeby Suttung, jej ojciec, nie zorientował się. Okazało się, że jeden łyk Odyna równy jest całej zawartości dzbana. I tak najwyższy bóg osuszył naczynia do samego dna.
Kiedy tylko zdobył to, po co przybył, wydostał się na powierzchnię, zostawiając olbrzymkę. Zobaczył, że zbliża się Suttung na czele zastępu uzbrojonych olbrzymów. Przybrał zatem postać białego orła i umknął w przestworza. Suttung, także dysponujący potężnymi czarami, przedzierzgnął się w czarnego orła i ruszył w pościg. Okazał się wszakże, że im olbrzym był wyżej, tym szybciej ubywało mu sił. W końcu musiał zrezygnować z pogoni i jak niepyszny zawrócić.
Kiedy tylko Odyn w postaci orła usiadł na dziedzińcu Asgardu (siedziba bogów), bogowie natychmiast podstawili garniec, by mógł wydalić z siebie miód poezji. Większą część miodu Odyn wypluł dziobem, ale część wyszła mu od tyłu. Stąd na świecie są nie tylko prawdziwi, uzdolnieni skaldowie, ale także marni wierszokleci.
Cóż było w owym miodzie aż tak niezwykłego, że połakomił się na niego sam Odyn i odbył niebezpieczną wędrówkę do krainy olbrzymów?
Otóż zwano go Skaldmjöd, Miód Skaldów, czyli poetów i pieśniarzy. Jeden jego łyk napełniał dusze talentem, poruszał je i sprawiał, że język stawał się giętki, a mowa wykwintna.
Jednak Skaldmjöd posiadł też o wiele większą właściwość – ten, kto się go napił, przejmował mądrość Kwasira, a także zyskiwał panowanie nad magią, szczególnie zaś nad dziewięcioma pieśniami-zaklęciami runicznymi, władającymi całym życiem, począwszy od miłości, a skończywszy na wojnie.
Także my, zwykli skaldowie, dążymy do opanowania owych czarów, a czynimy to za pomocą miodu syconego i piwa, ale że alkohol ów nie zawiera krwi Kwasira, możemy sięgnąć jedynie po cząstkę mocy przypisanej Miodowi Skladów.

Na podstawie „Mitologii germanskiej” Artura Szrejtera